Psychiczne przeszkody na drodze do płodności
Trudności z zajściem w ciążę mogą mieć przyczynę w różnych obszarach funkcjonowania, np. biologicznym lub środowiskowym. Ale mogą również być umieszczone w sferze emocjonalnej. Warto zwrócić uwagę na fakt, że nasz umysł ściśle współpracuje z ciałem. To na nim odciskają się codzienne stresy, napięcia, pęd życia, wymagania. Staranie się o dziecko, szczególnie kiedy się przedłuża, może powodować dużo trudnych uczuć, spadek poczucia własnej wartości, stany obniżonego nastroju, relacyjne nieporozumienia. Sfera psychiczna może więc w kluczowy sposób wpływać na niemożność zajścia w ciążę. Bywa jednak tak, że zaczynamy jej się bardziej przyglądać dopiero wtedy, kiedy inne poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Zdarza się, że eksplorowanie psychiki odkładamy na później, szczególnie kiedy staje się ona obszarem zdominowanym przez niepokój. Możemy się obawiać tego, co odkryjemy w środku, w nas samych; przymykać oczy na swoje stany wewnętrzne, na historię życia, na to w jaki sposób siebie traktujemy. Bywa, że po długim czasie żmudnych badań medycznych, zniechęceniu technicznym traktowaniem swojego ciała (seksem, który ma się odbywać w konkretnie wyznaczonym czasie a nie wtedy, kiedy się go pragnie), bezowocnym leczeniem farmakologicznym, coś pęka. Przychodzi przygnębienie, kiedy włożony wysiłek jest duży, a brak wyraźnych efektów. Odzywa się lęk, że czasu jest coraz mniej. To może bardzo nadwątlać w człowieku poczucie sensu życia, powodować cierpienie i bezradność. Można się czuć postawionym pod ścianą, kiedy okazuje się, że medycznie, już wszystko co było możliwe, zostało zrobione.
Nadal jest jednak szansa, żeby sobie pomóc, siebie odnaleźć, zrozumieć i wzmocnić w pracy z wykwalifikowanym terapeutą. W bezpiecznych warunkach można krok po kroku zbadać zarówno te dostępne świadomości, jak i te ukryte w nieświadomości, zakamarki życia psychicznego. Bywa, że obok silnego pragnienia posiadania dziecka, w toku pracy nad sobą odkrywamy też takie części, które mogą z różnych powodów bać się pojawienia dziecka, a nawet czasem go nie chcieć. Te fragmenty „ja”, zdominowane przez niejednoznaczne uczucia, mogą nosić w sobie ślady trudnych przeżyć, zranień, zaniedbań, a nawet traum. Niemożność zaistnienia tych doświadczeń w świadomości, a co za tym idzie, brak możliwości zajęcia się nimi, zrozumienia ich, nadania znaczenia temu, co wyrażają, może powodować swego rodzaju „emocjonalną niepłodność”.
W pracy terapeutycznej próbuje się połączyć te części świadome i te nieświadome, które są ze sobą - na pierwszy rzut oka - w dużym konflikcie. Jak można np. jednocześnie chcieć i nie chcieć dziecka? Jak można się bać tej sytuacji, skoro jednocześnie się jej bardzo pragnie? Otóż można. Trzeba się jednak nauczyć ten konflikt tolerować, tak żeby te różne części w nas mogły się dogadać i legalnie współistnieć i współpracować. Szczególnie trzeba dać głos tej części trudniejszej do zaakceptowania, która często dostaję łatkę „negatywnej”, np. ujmowanej w przykładowych potępieniach: „Jak można nie chcieć czy bać się ciąży, to straszne?!”. Pomocne jest tu nabycie przeświadczenia, że mamy prawo do lęków, słabości, złości czy wstrętu i to nie znaczy, że jest się przez to „złym” człowiekiem. Doświadczenie zaopiekowania i przyjęcia przez drugą osobę koi te niepokoje. A jest ich sporo: wizja zmian w ciele, rezygnacji z dotychczasowego stylu życia, wzięcia odpowiedzialności już nie tylko za swoje, ale też czyjeś życie, nauczenie się życia we trójkę, czyli konieczność przeformułowania swojego związku i zniesienia kryzysów, zmierzenie się z krytykiem wewnętrznym, nierzadko podważającym rodzicielskie zasoby, lęk czy się podoła itp. Bywa więc, że przyszli rodzice muszą najpierw rozpoznać, nazwać i przepracować swoje konflikty i lęki, jak też uznać swoje zasoby i braki, tak by podjąć decyzję, która będzie w zgodzie z tą całą złożoną siatką doświadczeń i stanów. Ważne żeby zobaczyć, czy chęci pokrywają się z wewnętrznymi możliwościami. Czasami doświadczenia wewnętrznych zniszczeń są tak duże, że trudno będzie zdecydować się na ciążę, albo mimo starań i najlepszych chęci, nie będzie to możliwe. Można wtedy pracować nad akceptacją tego stanu i szukać innych rozwiązań czy przestrzeni do realizacji.
Jeśli jednak przyszły rodzic ma możliwości i zdecyduje się pracować na rzecz zajścia w ciążę, to warto pamiętać o tym, żeby dać sobie czas na proces zmiany. By móc odnaleźć to, co wzmacnia, określić swoje tempo, by najpierw odzyskać, zrozumieć, a nawet często odbudować siebie. Czasami konieczne jest sięgnięcie do trudnych doświadczeń z dzieciństwa, szczególnie kiedy wizja macierzyństwa/ojcostwa otwiera stare nieprzepracowane wątki relacji z rodzicami, rodzeństwem, osobami znaczącymi. Mogą one uświadamiać brak wystarczającego wzorca do bycia rodzicem i niepokój, czy damy sobie radę. Trzeba wysiłku i cierpliwości, aby odsłaniać wewnętrzne oczekiwania, zdolność i zgodę na uczenie się bycia w tej nowej roli. Może okazać się, że mamy w sobie coś oceniającego czy wywołującego ogromną presję, wpływającego na jakość naszego poczucia wartości, na wiarę we własne siły. Bywa też, że temat ciąży jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, a pod powierzchnią znajdujemy znacznie więcej. Odkrycie tej złożoności daje szansę na zmianę i wyleczenie.
Wydaje się oczywiste, że terapia nie jest cudownym lekiem na wszystkie ludzkie problemy i nie sprawi, że sprawy potoczą się zawsze tak, jakbyśmy chcieli. Z pewnością jest jednak szansą na głębsze i bardziej złożone zrozumienie, na otwarcie możliwości lub przeżycie rozczarowania i odszukanie tego, co możliwe.